Wyobraźcie sobie technologię, która pozwala prawie za darmo przesyłać nawet 2-3 grosze w ciągu kilku sekund do dowolnie wybranego miejsca na świecie bez posiadania konta w banku. Utopia? Ona już się dzieje. – Szykuje się rewolucja, która dotknie nas wszystkich – mówi w rozmowie z Business Insider Polska Andrzej Klesyk, były wieloletni szef PZU, wcześniej założyciel Inteligo, a dzisiaj jeden z aniołów biznesu i doradca polskiego fintechu Billon.
To właśnie Billon jest teraz jego oczkiem w głowie. Polski startup, który jako pierwszy na świecie przesłał brytyjskiego funta za pomocą technologii blockchain, kilka miesięcy temu wygrał w prestiżowym konkursie Komisji Europejskiej 2 mln euro. – Pomysłuzazdroszczą nam nawet Japończycy, którzy przodują w nowych technologiach – chwali się Klesyk.
Billon to system oparty na blockchainie, który pozwala w superszybki sposób przesyłać dane, w tym również pieniądze. Polacy mają już za sobą pierwszy duży kontrakt, wchodzą w świat blogerów i mikropłatności, takich, w których przesłanie nawet 2 groszy nie stanowi żadnego problemu. Wystarczy zainstalować aplikację i doładować konto np. przelewem z banku, kodem, bądź wpłacając środki w punktach płatności (nawet w tradycyjnych kioskach). Jeśli gdzieś na świecie właśnie teraz dzieje się rewolucja technologiczna, to ma ona na imię blockchain, a polski Billon jest w samym centrum tego cyklonu.
Damian Szymański, Business Insider Polska: Nie boi się Pan?
Andrzej Klesyk: A czego?
Najpierw miał Pan przejścia z politykami, później było PZU, wykresy, słupki i spinanie budżetów, a teraz pakuje się Pan w blockchain, technologię, która kojarzy się z kryptowalutami, czymś niestabilnym, szemranym, na czym można tylko stracić.
– Zaraz, zaraz. Najpierw wyjaśnijmy kilka kwestii. Billon nie jest przedsięwzięciem kryptowalutowym. Fintech, który tworzę z tym fantastycznym zespołem zapaleńców (Andrzej Klesyk wskazuje na pozostałe osoby z Billona siedzące razem z nami przy stole w jednej z warszawskich kawiarni – przyp.red.), nie jest żadnym bitcoinem czy ethereum. Jest on związany z bezpiecznym zapisywaniem informacji dotyczących różnego typu transakcji, także tych finansowych.
A teraz przełóżmy to na język polski.
– Postaram się. Technologia blockchainowa to, według mnie, narzędzie, taka pewnego rodzaju rura, dzięki której ludzie będą mogli w szybki i bezpieczny sposób przesyłać informacje. Jest to przyszłość, która na nas czeka. A Billon, czyli startup, który wspieram, się na blockchainie opiera. Umożliwia on w superszybki sposób, bez żadnych pośredników czy autoryzacji przesyłać od osoby do osoby dowolne dane, w tym również pieniądze. To właśnie Billon był pierwszym startupem na świecie, który przesłał brytyjskiego funta za pomocą blockchaina. Nikomu innemu się to w tamtym czasie nie udało. Z zazdrością patrzą na nas nawet Japończycy, którzy przodują w nowoczesnych technologiach.
I czym ma się to różnić od dzisiejszych przelewów? One też w ocenie wielu są w miarę szybkie. Na razie tak żyjemy i nikt nie narzeka.
– Tu chodzi o znacznie większą rzecz. Podpisaliśmy w ostatnim czasie nasz pierwszy duży kontrakt z koncernem tytoniowym Philip Morris. To jest klient, który chce przesyłać pieniądze swoim podwykonawcom najlepiej zaraz po zakończeniu zadania. Z sekundy na sekundę. Nawet niewielkie kwoty pieniędzy. Po parę centów. Billon na to pozwala. Co ciekawe, jest w stanie to zrobić bez pośrednictwa Visy, Blika i różnej maści serwerów, które musza się autoryzować po pięćset razy. Dodatkowo do tej pory transakcje opiewające na przykład na 50 groszy były powyżej kosztów. Dla banków czy takiego producenta tytoniu przesyły pieniężne opiewające na takie kwoty były po prostu nieopłacalne. W przypadku Billona nie ma takich problemów. Koszt przesyłu technologią blockchainową jest praktycznie zerowy.
Billon zapewnia technologię prawie bezkosztową. Wielu powie, że to utopia.
– Utopia, która już jest rzeczywistością. Podam przykład. Nawet w Polsce wciąż jest olbrzymia część społeczeństwa nieubankowionego – bez konta, bez karty kredytowej itd. Dlaczego tak jest? Bo bankom nie opłaca się zachęcać ludzi do zakładania kont, na które będą co miesiąc przelewać np. 200 zł. One oczywiście takie konto muszą otworzyć, ale dużą część z tych pieniędzy zabiorą w opłatach. Osoby mające takie rachunki są po prostu dla banku nieopłacalne. Z podobnymi problemami borykają się wszystkie duże instytucje-korporacje – nazywa się to legacy system. Ten sam problem ma np. ta duża firma ubezpieczeniowa kilkaset metrów dalej (Andrzej Klesyk z uśmiechem zerka w stronę budynku PZU przy rondzie ONZ w Warszawie – przyp.red.).
Co Pan chce powiedzieć?
– Wytężmy wyobraźnię. Załóżmy, że na polskim rynku pojawia się osoba, która chce założyć bank w technologii blockchainowej. Proszę mi wierzyć, że wcale nie jest taką prostą sprawą zbudować sobie w naszym kraju bank od podstaw. Kosztuje to kupę pieniędzy. Naszemu biznesmenowi jednak byłoby znacznie łatwiej. Dlaczego? Ponieważ po zbudowaniu i wyposażeniu działu IT, tak naprawdę nie miałby żadnych innych kosztów. Opłata za prowadzenie konta w takim banku na rok kosztowałaby może z 3 zł. Na tym polega rewolucja tych rozwiązań. Nie wdając się w techniczne szczegóły, zupełnie przemeblowałaby naszą rzeczywistość.
Bank, który nie nalicza opłat. Kolejna utopia.
– Prawda? A jest to możliwe. Wiele lat temu, kiedy twórcy Billona skakali jeszcze po trzepakach, ja z niejakim Davidem Puttsem robiliśmy Inteligo. Jedną z rzeczy, która w tamtym czasie nam się marzyła, były przelewy pieniężne z jednego telefonu na drugi. To był 2002 r. Stworzyliśmy taką aplikację. Gdybyśmy to opatentowali, dzisiaj bylibyśmy właścicielami polskiego PayPala. Niestety, w tamtym czasie, nikt nie chciał tego używać. A szkoda. (Śmiech) A teraz moje małe marzenie spełnia się właśnie z Billonem. Jeszcze w tym roku nasz fintech będzie miał możliwość przelewów pieniężnych bez posiadania konta wśród blogerów.
Na czym to ma polegać?
– Załóżmy, że będzie chciał pan obejrzeć filmik, jak poderwać dziewczynę w piątek, a jeden z blogerów, którego pan uwielbia, dostarczy panu taką usługę za 23 grosze. Chcemy w tym pośredniczyć. Innymi słowy, chcemy tym samym rozpocząć rewolucję w mikropłatnościach. Ale to nie wszystko.
Na jesień zaczniemy również bardzo silnie działać w świecie gier. Spójrzmy, jak to teraz wygląda. Jeśli chodzi o gamingowy e-commerce, czyli kupowanie postaci, dodatków do gier, samych gier itd., odbywa się to za pomocą albo przelewów bankowych, albo płatnych SMS-ów. A przecież lwia część klientów tego świata to nastolatki, które nigdy nie były w banku. To nisza, w której nie ma rozwiązania odpowiadającego na potrzeby tych osób. My chcemy ją zagospodarować. Do tego technologia jest naprawdę bezpieczna. Nie do złamania.
Wszystko da się złamać. Polacy swojego czasu złamali nawet enigmę.
– (Śmiech) To racja. Tyle że koszt shakowania czegokolwiek w Billonie jest tak gigantyczny, że nikomu by się to nie opłacało. Nawet skopiowanie tego rozwiązania jest bardzo trudne. Chociaż, może gdyby przyjechało tutaj 300 bardzo dobrych programistów, usiedliby przy naszych biurkach, to przez pół roku skopiowaliby ten patent. Ale i oni mieliby z tym problem. Kolejną zaletą jest fakt, iż jest to technologia w pełni rozproszona, zdecentralizowana…
Pan mówi zaletą, a wiele osób uważa to za wadę. Skoro nikt w blockchainie nie kontroluje przesyłu danych, daje to wielkie pole do nadużyć.
– Ale zaraz. Przecież jest wiele obszarów w naszym życiu, których nikt nie kontroluje. Na przykład prąd. Albo dane komórkowe. One sobie latają w przestrzeni. Taka Visa na przykład. Czy uważa Pan, że ona kontroluje wszystkie przesyły pieniężne na świecie? To jest niemożliwe. Gdybym był szefem Visy, bałbym się wstać rano z łóżka i zajrzeć do laptopa, bo mogłoby się okazać, że ktoś włamał się do mojej serwerowni. Wtedy byłby wielki klops. A w Billonie nie ma nawet za bardzo, do czego się włamać.
W takim razie gdzie dostrzega pan wady systemu blockchain?
– Może nie tyle wady w samej technologii, ile wyzwania z jej przyjęciem. Bardzo często jest tak, że świat adaptuje rozwiązania, które nie są dla niego najlepsze. Tak patrzę na was (siedzimy wspólnie przy stole z zespołem Billona; średnia wieku to ok. 30 lat) i myślę, że dobrym przykładem będą kasety VHS. Pamiętacie je, prawda? A w tym samym czasie, kiedy one powstały, ktoś wymyślił również technologię Betamax, która była lepsza, bardziej zaawansowana technologicznie. Jednak to nie ona, a VHS zdobył większe uznanie. Innymi słowy, ktoś może wymyślić Visę 4.0 lub 6.0 i za kilka lat będziemy wciąż żyć w świecie rozliczeniowym i autoryzacyjnym. A to nie tędy droga.
Czyli problem tkwi w świadomości.
Tak, choć ja powiedziałbym raczej, że w mentalności. Dlatego tak ważna jest rola mediów.Społeczeństwo musi być wyedukowane, musi rozumieć, jakie zmiany zachodzą na świecie. Każda nowość budzi lęk. Pamiętam, jak moja mama pytała się kilkanaście lat temu, czy od telefonu komórkowego nie ugotuje się mózg i w jaki sposób, dzwoniąc do mnie i nie wiedząc, w którym mieście się znajduję, będzie znała numer kierunkowy na komórkę. Cieszę się, że Billon nie poszedł w nasze ślady z czasów Inteligo, gdzie robiliśmy bardzo wysublimowane rzeczy, które rozumiało może 30 osób w Polsce, a naszymi rozwiązaniami bawiły się tylko działy IT.
Tak naprawdę, jedyne czego się boję to reputacja całego blockchaina. Gdyby, nie daj Boże, ktoś komuś coś ukradł, wybuchłby jakiś olbrzymi skandal w tym świecie, to zanim wytłumaczylibyśmy opinii publicznej, że nie jesteśmy słoniem, pewnie bylibyśmy już w odstawce.
Na razie jednak jesteście przed pierwszą poważną rundą finansowania. Kilka miesięcy temu wygraliście blisko 2 mln euro z programu Komisji Europejskiej Horyzont 2020.
– To bezsprzecznie olbrzymi sukces. Powiem jednak bardzo brutalnie. Żeby osiągnąć te marzenia, które mamy – podbić Indie, Brazylię, Chiny, potrzeba znacznie większych pieniędzy. Ta suma jedynie nas przybliży do pierwszej poważnej rundy finansowania w tym roku wśród instytucji finansowych. I to będzie wynik już ośmiocyfrowy liczony w euro.
Chcę podkreślić, że nam nie zależy na stupid money, czyli pieniędzy, które są inwestowane w projekty bez większej przyszłości i planu. Według mnie jest teraz na świecie stanowczo zbyt dużo stupid money. Chcielibyśmy pozyskać inwestorów, takich, jakich miał na początku swojego istnienia Amazon albo PayPal. Ludzi, którzy nie tylko dają pieniądze, ale wierzą w pewną wizję i otwierają drzwi. Tego nam teraz trzeba, a nie pustego kapitału.
Pieniądze chcecie przeznaczyć na rozrost. Wielu fintechom zarzuca się, że choć na początku chcą współpracować z bankami, prędzej czy później je wygryzą z rynku. Macie taką ambicję?
– Trzeba byłoby być szaleńcem, żeby chcieć podgryzać i jednocześnie współpracować z bankami. My chcemy im pomóc. Ostatecznie Billon potrzebuje jeszcze emitenta pieniądza. Finalnie gdzieś, ktoś te pieniądze z danej transakcji będzie musiał trzymać, będzie chciał je wypłacić itd. Na razie w naszych realiach bank jest nieodzownym elementem. Oczywistą oczywistością jest, że mamy marzenie, aby każdy płacił i robił przelewy naszą technologią, ale dopóki byłyby, chociażby dwie osoby, które nie płaciłyby Billonem, potrzebny byłby alternatywny system. W tym przypadku bankowy.
Brzmi jak laurka dla systemu, który chcecie obalić.
– Facet w moim wieku nie ma ochoty już niczego obalać. Choć muszę przyznać, że na miejscu banków byłbym naprawdę spanikowany. Billona będzie mogło zrozumieć nawet dziecko. Wyobraźmy sobie, że 14-latka używa blockchaina. Nie mając konta w banku, bez pośredników przelewa 3 grosze za filmik swojej koleżanki, która uczy ją jak dobrze pakować plecak do szkoły. Sama jednak również nagrywa filmik, na którym pokazuje, w jaki sposób można wiązać buty na kokardę i w ten sposób zarabia dodatkowe pieniądze. Nie używając gotówki, kupuje kolejne rzeczy. Tak rodzi się cały ekosystem blockchaina.
Wizja świata za dziesiątki lat.
– Ja nie jestem takim pesymistą. Niech Pan wyobrazi sobie, że później taka osoba idzie w wieku 18 lat do banku, a pracownik w okienku oferuje jej jakąś elektroniczną kartę Visa, dzięki której będzie mogła zapłacić za zakupy, a przelew, jak dobrze pójdzie, dojdzie do tej osoby na kolejny dzień? Przecież to będzie jak jakiś szalony powrót do przeszłości. Nastolatek wyśmieje taki system. I to jest szansa dla nas. To na razie brzmi jak coś nieprawdopodobnego, ale proszę mi wierzyć, że nadejdzie to prędzej, niż się wszyscy spodziewamy.
Optymizm Pana nie opuszcza.
– A wie Pan dlaczego? Bo tak dużej liczby “nawiedzonych” ludzi na metr kwadratowy, to jeszcze nie widziałem (Śmiech). Może poza Inteligo. Jest taki kultowy film z Jackiem Nicholsonem “Lot nad kukułczym gniazdem”. Jest w nim scena, gdzie Nicholson zabiera swoich kumpli ze szpitala psychiatrycznego na łódkę. Właściciel łajby pyta się grupy, czy są wśród nich obłąkani. Wszyscy jak jeden mąż przytakują. Jak się wejdzie do siedziby Billonu, to nawet nie trzeba o to pytać. Od razu wszystko widać jak na dłoni. Pamiętajmy, że kiedy w danym projekcie czuć team spirit oraz oddanie, to można góry przenosić.
———